Niedawno zapowiadano, że Józef Piłsudski „przemówi” do nas 11 listopada dzięki sztucznej inteligencji. Skończyło się jednak na burzy w internecie i wycofaniu projektu. Technologia, która miała budzić podziw, wzbudziła głównie obawy. Czy faktycznie chcemy żyć w świecie, gdzie historia przemawia głosem wygenerowanym przez komputer?

Sztuczna inteligencja już teraz robi wszystko – od pisania wierszy po planowanie tras dostawczych (prawie jak współczesny Leonardo da Vinci, tylko bez brody). Ale gdzie leżą granice? Czy AI powinna przemawiać w imieniu postaci historycznych? Czy może decydować o naszym życiu? I najważniejsze – czy możemy jej ufać?

 

Etyczne puzzle

Sztuczna inteligencja ma problem – nie myśli i nie czuje. Nie złości się, gdy dostanie złe dane, i nie płacze po nieprzespanej nocy z algorytmami. A mimo to powierzamy jej coraz więcej.

Badania Harvardu pokazują, że AI coraz częściej zastępuje ludzi w podejmowaniu decyzji – od wyboru kandydatów na pracowników po decydowanie o przyznawaniu kredytów. Brzmi super, prawda? Niestety, to nie takie proste. Jeśli dane wprowadzone do systemu są stronnicze, AI nie tylko je przyjmie, ale i pomnoży. W końcu, jak mówią programiści: „Garbage in, garbage out”.

 

Gdzie leży problem?

Projekt z „ożywieniem” Piłsudskiego pokazał jak wiele mamy pytań bez odpowiedzi. Wyobraźmy sobie, że AI tworzy mowę Marszałka, ale zamiast cytatów z historii dostajemy słowa wyrwane z kontekstu. Czy nie zaczniemy budować alternatywnej rzeczywistości?

AI ma potencjał, ale także kilka ciemnych stron:

  • Dezinformacja: Deepfake i generowane wypowiedzi mogą zasiać wątpliwości co do prawdziwości każdej treści. Czy to, co słyszymy, jest realne?
  • Manipulacja: Możliwość sterowania narracjami społecznymi czy politycznymi przez AI to coś, czego nie da się zignorować.
  • Autentyczność: Jeśli wszystko mogą zrobić algorytmy, co pozostaje nam? Gdzie kończy się kreatywność, a zaczyna technologia?

 

Czy chcemy, by nasze dziedzictwo kulturowe było traktowane jak dane treningowe?

Zgodnie z analizą The New Yorker, wykorzystanie AI w sztuce i mediach budzi poważne wątpliwości – i nie bez powodu. Wyobraźmy sobie nasze najcenniejsze dzieła literackie, malarskie czy muzyczne – od „Pana Tadeusza” po obrazy Matejki – wrzucone do cyfrowego „kotła”, gdzie stają się jedynie danymi treningowymi. Algorytmy, bazując na tych zasobach, tworzą coś nowego, ale czy można to nazwać sztuką? Czy raczej jest to jedynie dobrze zrealizowany kolaż?

W tym kontekście pojawia się pytanie: czy chcemy, aby nasze dziedzictwo kulturowe było wykorzystywane bez kontroli i bez zrozumienia jego wartości? Czy możemy akceptować sytuację, w której algorytm generuje „nowe” utwory literackie w stylu Szymborskiej, ale nie oddaje jej głębi, kontekstu czy emocji?

Takie podejście budzi też kontrowersje natury prawnej i etycznej. Wiele dzieł objętych jest prawami autorskimi, które chronią twórców i ich spuściznę. Kiedy jednak AI używa tych dzieł jako materiału treningowego, granica między inspiracją a naruszeniem praw staje się niebezpiecznie cienka. Czy sztuczna inteligencja ma prawo przetwarzać te dzieła bez zgody autorów lub ich spadkobierców?

Kolejnym problemem jest dehumanizacja sztuki. Kultura zawsze była odbiciem ludzkich doświadczeń, emocji i historii. Jeżeli twórczość zacznie być w coraz większym stopniu generowana przez AI, ryzykujemy utratę tej unikalnej, ludzkiej perspektywy. Otrzymamy perfekcyjnie wygenerowane treści, ale czy będą one w stanie poruszać nas tak głęboko, jak dzieła stworzone przez człowieka?

Debata wokół tych kwestii trwa, ale jedno jest pewne – jeśli nie ustalimy zasad korzystania z dziedzictwa kulturowego w kontekście AI, ryzykujemy, że stanie się ono tylko „paliwem” dla algorytmów, a nie żywym elementem naszej kultury, który inspiruje kolejne pokolenia.

 

Strach przed sztuczną inteligencją – naoglądaliśmy się filmów?

Nie bójmy się, że roboty przejmą władzę nad światem – to materiał raczej na nową serię „Black Mirror”. Realne zagrożenie polega na tym, że AI już teraz wpływa na nasze życie, a my często nie wiemy jak.

Czy powinniśmy się bać? Niezupełnie. Ale warto być ostrożnym. Pamiętajmy, że AI to tylko narzędzie – działa tak, jak ją nauczymy. Jeśli ktoś jej powie, że Ziemia jest płaska, to na pewno wyrysuje plan podróży na jej krawędź.

 

Co dalej?

Zamiast straszyć sztuczną inteligencją, zacznijmy rozmawiać. AI nie ma moralności, ale my – ludzie – powinniśmy ją mieć. Jak mawiał mój znajomy filozof (okej, może to mem z internetu): „Technologia jest jak młotek – można nim zbudować dom albo narobić bałaganu”.

I tak samo jest z AI. Zależy od nas, jak z niej skorzystamy. Czy stworzymy coś pięknego, czy damy jej narzędzia do chaosu?

 

Bibliografia

  1. „Ethical concerns mount as AI takes bigger decision-making role,” Harvard Gazette. Dostępne: https://news.harvard.edu.
  2. „How Moral Can AI Really Be?” The New Yorker. Dostępne: https://www.newyorker.com.
  3. „Common ethical challenges in AI,” Council of Europe. Dostępne: https://www.coe.int.

Write A Comment